sobota, 19 stycznia 2013

Alicja w Krainie Serc /Haru


  Cieszcie się ludzie, bo dziś przeczytać możecie o „Alicji w Krainie Serc”. Co tu wiele pisać, manga powszechnie kochana, autorka wśród wszystkich szanowana i bla, bla, bla. Jak bóbr mi świadkiem, nigdy nic złego na temat tej mangi nie powiedziałam. Lecz stop, o czym ona jest? Przecież nikt nie wie… Tak, o to i ja, Haru zaraz wam wyjaśnię. 
  Od co. Dziewczyna zwana Alicją pojawia się naglę (a to wszystko wina jakiegoś psychopaty królika Petera White’a) w Krainie Serc. Już w pierwszych scenach ktoś, coś w nią wmusza, celuje do niej bronią i nie raz wyznaje jej miłość. Można by powiedzieć, że to manga dla ludzi, którzy lubią mieć wszystko od razu podłożone pod sam nos, ale nie. Fabuła jest o stokroć bardziej złożona. Jest tam kot Borys, mafioso Blood Dupre,  inny królik Elliot, królowa kier Vivaldi, żołnierz Ace, koszmar Nightmare, właściciel wesołego miasteczka Gowland, krwawi bliźniacy, zegarmistrz Julius i wiele, wiele innych postaci (za dużo by wymieniać)… Oni wszyscy odgrywają tam ważną rolę, jakby to powiedzieć są: najważniejszymi pionkami w tej „grze”. Głównymi wątkami w tej historii są: wątki miłosne (jest ich mnóstwo… ;__;) oraz wojna pomiędzy różnymi częściami krainy. Wybuchy, dziwna broń, krwawe starcia, zaciekli wrogowie walczący na śmierć i życie czyli wszystko co lubi czytelnik. J 
  Hola, hola, a co z tym głębokim i sensownym przekazem, wielce wspaniałą tajemnicą zawartą w każdym dialogu? Po co to komu, skoro całość jest tak niesamowita!? Kocham każdą stronę, każde okienko(?), każdy dymek, wszystko co związane z tym tytułem. Nie ma chwili w której nie cieszyłabym się z kupna pierwszego tomu i zapoznania się z twórczością Soumei Hoshino i wspaniałym pomysłem QuinRose. Uwielbiam i polecam. Naprawdę warto. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz